po drugiej stronie lustra – z wizytą u Ani z krainy czarów

Toruńskie mieszkanie Ani jest wyjątkowe i od razu zachwycił nas jego tajemniczy klimat. Z pozornie niepasujących do siebie elementów Ani udało się stworzyć spójną, jedyną w swoim rodzaju przestrzeń. Nam opowiedziała m.in. o tym, co ją inspiruje. Zdradziła też, gdzie znaleźć prawdziwe wnętrzarskie perełki. Zapraszamy do lektury!

Zakotwiczeni: Wcześniej żyłaś w Łodzi. Co skłoniło Cię do zamieszkania w Toruniu?

Ania: Tak, jestem z Łodzi. Po studiach zaczęłam poszukiwać swojego miejsca na ziemi, jednak pomysł na Toruń pojawił się dopiero 5 lat temu. Jeżeli miałabym podać przykład spontaniczności, to właśnie przeprowadzka do Torunia. Moja rodzina pod Toruniem zamieszkała już ponad 10 lat temu, a ja ją odwiedzałam. Wypady do kameralnego Torunia z urokliwą starówką były główną atrakcją moich przyjazdów z Łodzi.

Toruń porusza… Nas poruszył tak, że pewnego dnia, oglądając serial „Lekarze”, który promował Toruń urzekającymi zdjęciami z tego miasta, zapytałam: „a może by tak wszystko rzucić i ruszyć do krzyżackiego grodu?”. Mój Partner podchwycił ten pomysł i na drugi dzień… wystawiliśmy nasz dom na sprzedaż. Nie spodziewaliśmy się, że znajdziemy kupców tak szybko. Trzy miesiące później ruszyliśmy w nieznaną podróż. Na początku mieszkaliśmy w wynajętym mieszkaniu, ale po zaledwie dwóch miesiącach kupiliśmy własne lokum. Stopniowo odkrywaliśmy miasto i okolice – ta przygoda trwa do dziś.

Czym kierowałaś się podczas poszukiwań mieszkania? Od razu miałaś konkretną wizję tego, jak ma wyglądać i jaki ma mieć rozkład? Interesował Cię rynek pierwotny czy wtórny?

Szukając mieszkania, kierowałam się intuicją. Myślałam o tym, czy spodoba się nam okolica, czy mieszkanie ma potencjał. Interesował nas rynek wtórny, ponieważ wiedzieliśmy, że mieszkanie to opcja tylko na kilka lat, a później ponownie wrócimy do tematu zakupu domu. I tu znów wyszło spontanicznie… Wieczorem zobaczyłam ogłoszenie. W południe następnego dnia byliśmy już u notariusza. Nie lubię tracić czasu, od razu czuję i wiem. Albo są te pozytywne emocje, albo ich nie ma. Mieszkanie w bloku z cegły – trochę jak w kamienicy. Widok na pas zieleni, domki, wielki park i kaczki przed wejściem. Niedaleko starówki. Idealnie!

Twój Partner zajmuje się remontami. Czy mieszkanie wyremontowaliście sami? Kto miał większy wpływ na ostateczny wygląd? Trzeba przyznać, że sprawia wrażenie bardzo kobiecego.

Tak mój Partner zajmuje się remontami (bud4you.eu). Wszystkie prace wykonaliśmy sami – zrobiliśmy generalny remont, zmieniliśmy rozkład, zamieniliśmy pomieszczenia. Płytki wybraliśmy proste, szare. Jasne ściany i w miarę neutralna, jednolita podłoga.

Ale oczywiście przez 5 lat mieszkanie przechodziło metamorfozy. Meble wędrowały z miejsca na miejsce, a dodatki z pokoju do pokoju. Zmieniałam style. Mieszkanie to moja scena, a meble i dodatki to aktorzy… Różne mają role… Jestem zwariowanym reżyserem! (śmiech)

Nie planowaliśmy, jak mieszkanie będzie urządzone, w jakim stylu. Wychodzę z założenia, że swój świat maluję swoimi kredkami i pozwalam sobie wyjść poza ramy. Kocham urządzać wnętrza, to moja pasja. Wizja przychodzi sama w trakcie tworzenia, artystycznego uniesienia. Dlatego strona techniczna to działka mojego Mężczyzny, a moja to dodatki i dekoracje. Nasze światy łączą się idealnie. Obydwoje uwielbiamy te chwile, które spędzamy w domu. Gdy przekraczamy próg, wiemy, że to nasz kawałek podłogi…

Elementy industrialne przeplatają się z tymi retro, shabby chic czy stylem francuskim. Pojawiają się też lalki, które przywołują na myśl teatr albo cyrk. Na jakim efekcie zależało Ci podczas aranżowania wnętrz? Co Cię inspiruje?

Pamiętacie tekst i obraz z „Małego Księcia”? Co widzisz, patrząc na poniższy kształt? Jeśli widzisz kapelusz, prawdopodobnie jesteś dorosły. Jeśli widzisz słonia zjedzonego przez węża boa, prawdopodobnie ciągle masz w sobie dziecko. Ja wiem, że mam w sobie to dziecko, z głową pełną marzeń, które tworzy swoją „krainę czarów”. Stąd może to mieszkanie takie jest… Mieszkają w nim dwie dorosłe osoby, które bardzo dużo pracują (i kot, ale ten na bezrobociu), prowadzą biznes, na co dzień zderzając się z twardą rzeczywistością, a po godzinach uciekają w swój świat: pełen ciepła, wrażliwości, nostalgii, tajemnicy… Na swoim blogu (www.szewska7.com), pisząc o sobie, nawiązuję do „Alicji w Krainie Czarów”. Lubię w sobie ten dualizm: z jednej strony konkretnej, wiedzącej czego chce, dorosłej kobiety, a z drugiej Alicji po drugiej stronie lustra („Powiem Ci coś w sekrecie: tylko wariaci są coś warci” – cyt. „Alicja w Krainie Czarów”). Przekraczając nasz próg, przechodzisz na drugą stronę lustra…

Nie ma więc znaczenia, jaki to styl, bo ważne jest to, jak się czujesz w danym wnętrzu. Dlatego znajdziecie u nas przedmioty pozornie niepasujące, ale dla mnie interesujące, przenoszące mnie w mój świat, który jest magiczny i tajemniczy, romantyczny i rozważny. Eklektyczny dom to dla mnie najlepsze wyjście. Industrialne przedmioty, jak np. duńska lampa nad retro stołem, ludwikowski fotel nakryty skórą owczą w stylu skandynawskim – najlepsze są nieoczywiste połączenia. To pobudza ciekawość i wyobraźnię.

Często zakochuję się w różnych przedmiotach, inspiruje mnie wiele rzeczy, dlatego myślę, że eklektyczny dom to najlepszy pomysł dla osoby o tak kochliwym sercu. Łączę ze sobą nowe przedmioty ze starymi i nie przejmuję się, czy to wygląda spójnie – jeśli mi pasują, to znaczy, że są spójne (śmiech). Dekorowanie wnętrz jest jak malowanie obrazu. Wyrażamy swoje poczucie estetyki, swoje postrzeganie piękna, swoją wizję. Przecież zbyt oczywiste obrazy nigdy nie byłyby prawdziwymi skarbami, prawda? Przeczesuję blogi, Instagram, magazyny wnętrzarskie polskie i zagraniczne. Natchnienie przychodzi też samo. Widząc ładny przedmiot, czuję gdzie będzie pasował. I tak tworzy się układanka.

Uwagę przykuwają oryginalne dodatki. Nie wyglądają jak te dostępne w znanych sieciówkach? Jak wyszukujesz takie skarby?

Poluję… Jestem łowczynią skarbów. Być może to nieskromne, ale dla mnie moje zdobycze to właśnie małe skarby, a ja, szukając ich, czuję się jak na polowaniu. Te emocje, adrenalina, radość małego dziecka. Dodatki wyszukuję w Polsce, często też w Danii. Na blogach, sklepach online. Podróżując sprawdzam, czy w danym mieście są jakieś ciekawe sklepy z dekoracjami, antykwariaty czy starocie. Często gdy o czymś myślę, to… przyciągam ten przedmiot i znajduję go na aukcji albo w jakimś odkrytym właśnie sklepie. Wspominaliście wcześniej o lalce. To dziewczynka z zapałkami, ręcznie malowana i szyta na zamówienie od wrocławskiej artystki. Takie przedmioty mają duszę, dlatego cenię unikatowe rzeczy. Polecam: bawcie się, przeszukajcie strychy, piwnice, składy staroci. Nieszablonowy dom jest ciekawy.

Czy aranżację wnętrz traktujesz wyłącznie hobbystycznie?

Na co dzień prowadzę firmę, która spełnia moje marzenia o biznesowej niezależności. Realizuję się, będąc właścicielem butiku Szewska 7 w Toruniu. To kameralny sklep, który powstał z pasji do unikatowych ubrań i ciekawych dekoracji. Miejsce, gdzie można zrobić zakupy i zrelaksować się. Dla osób, które szukają dobrego stylu. Wyszukuję ubrania i dodatki w Polsce, Włoszech i Danii. Uwielbiam zdobywać te rzeczy dla swoich Klientów. Ich radość i przywiązanie do sklepu sprawiają, że to co robię ma inny wymiar. Ubrania i dodatki to tylko pretekst… do naszych spotkań, babskiej komuny.
Hobby zamieniło się w pracę. Pomagam też urządzać wnętrza i zarażam innych swoją pasją.

Wiecie, fajnie być kolorowym ptakiem, latającym wysoko. Kochać i korzystać z życia, dać się uwieść swym marzeniom.

Podczas naszej ostatniej wizyty zwróciliśmy uwagę na międzywojenny stół, teraz jego miejsce zajął inny. To potrzeba zmian?

Tak! Tamten upolowałam w antykach, ale wystawiłam go na sprzedaż. Jego następca to stół prostokątny, stylizowany, który skradł moje serce. U nas w mieszkaniu zmiany są na porządku dziennym. Pasja do aranżacji sprawia, że cały czas poszukuję. Wpadłam nawet do „króliczej nory”, gdzie odkryłam zaczarowany, intrygujący świat Alicji. Ta inspiracja była tak silna dla moich zmysłów, potrzeb estetycznych, że toruńska malarka, Laura Szkatulska, namalowała dla mnie Czerwoną Królową. To obraz tajemniczy i mocny. Najbardziej podobało mi się, gdy Kasia Figura, dubbingując, ustami królowej krzyczała: „ściąć o głowę!” – żartobliwie mówimy tak w domu, gdy coś nas wkurzy.

Zakotwiczeni, ponieważ wspomnieliście, że w naszym mieszkaniu jest też trochę mrocznie, to na koniec mroczny cytat:

„Normalność to iluzja.
To co jest normalne dla pająka…
Jest chaosem dla muchy…”
Morticia Addams

Dziękujemy za rozmowę.

Dziękuję, pasja przyciąga podobnych ludzi.

Ania Pesta